poniedziałek, 3 października 2016

Moje konie- moi przyjaciele

W tym poście opowiem o moich koniach.

Pochodnia- lp ekstrawertyk. Jest szybka i zwinna. Bardzo bystra. W stadzie jest szefową. Jest bardzo emocjonalna, meega zazdrosna o człowieka. Ona musi być na pierwszym miejscu i to ona musi dostać najwięcej i najlepsze.
Podczas pracy na linie nie może być nudy! Człowiek musi mieć miliony pomysłów i być otwarty na jej pomysły. Zabawa zabawa i więcej zabawy.
W siodle odpala wrotki i biega do puki nie padnie, ale kiedy jeździec jest w stanie opanować jej emocje i przekazać spokój Pochodnia potrafi się zrelaksować i zacząć myśleć. Wielokrotnie zaskakiwała mnie swoimi pomysłami :) Z nią nigdy nie ma nudy!


Pochodnia jest ze mną od 9 sierpnia 2010 roku. Kupiłam ją jako półrocznego odsadka z pobliskiej hodowli koni małopolskich. Znamy się jak te przysłowiowe łyse konie. Nasza przyjaźń miała wzloty i upadki ale tak jest w każdej przyjaźni. Musi być gorzej żeby było lepiej. Prace naturalną zaczęłyśmy w lato 2012 roku.
W maju 2013 roku byłyśmy na kursie 1 i 2 lvl szkoły Pata Parelliego który prowadziła instruktorka Katarzyna Jasińska. Po kursie miałam zajęcia z Katarzyną Kuczyńską której kłaniam się w pas za stoicki spokój i cierpliwość dla mnie. Niestety kiedy minęły wakacje a dni stały się krótkie i chłodne a w portfelu się nie zgadzało, ja bez wsparcia porzuciłam jazdę naturalną. Zaczęłam trenować skoki, trenowałam różne konie, jeździłam na zawody i znów wbiłam sobie w głowę bat i ostrogi. Pochodnia zdecydowanie nie lubi ani bata ani ostróg. Za wędzidłem też nie przepada, więc zaczęło się szarpanie, złe emocje, brak siły i motywacji do dalszej jazdy. Konie stały mi się obojętne a nawet myślałam o sprzedaży. Na szczęście pojawiła się pewna osoba. Magda. Moje oczko w głowie, mój rodzyneczek. Dzięki niej, jej miłości do koni, samozaparciu i chęci nauki jazdy konnej złe myśli się rozwiały. Początki jak początki troche lepsze, troche gorsze<3 Na Magdę poświęcę cały post bo jest to osoba godna całego wpisu!
Wracając;  Oczywiście jazda w ogłowiu na różnych patentach czy na wypinaczach czy skoki na czarnej wodzy. Ale to nadal nie było to. Nadal to była walka z koniem, szarpanina. To nie tak ma wyglądać jeździectwo! Powoli zaczęłam odpuszczać kontakt, jazda na luźnej wodzy pozwalała koniowi na rozluźnienie, dzięki czemu praca zaczęła nabierać wyrazu. Doszłam do wniosku że po co mi ogłowie. Mam halter z liną... i tak oto współpraca powraca do łask.



Bahri Bey-lp ekstrawertyk. Leniwy i trochę ociężały :P Inteligentny i spostrzegawczy. Bardzo przyjazny i grzeczny. Odważny- niczego się nie boi, ma dużo pomysłów i lubi psocić. Wszystko co da się wziąć w zęby jest super zabawką. Cokolwiek bym nie położyła na płocie Bahri musi zrzucić :) Jest strasznym łakomczuchem. Jest koniem cichym i posłusznym, nie sprawiającym problemów. Również dość wysoko w hierarchii stada. Bardzo często podąża za mną kiedy prowadzę zajęcia, zasypia i dużo ziewa w moim towarzystwie.
Podczas pracy na linie jest uważny i chętny do współpracy, choć zwykle woli stać i być głaskanym.

Bahri'ego kupiłam 10 lipca 2015roku. Nasza historia jest dość krótka, bo dopiero od jakiegoś czasu razem pracujemy. Wcześniej dałam mu czas na zabawę w stadzie:)


3 komentarze: